Była już połowa października, ale pogoda nadal dopisywała. Co prawda dość często padał deszcz, ale było ciepło.

W niedzielny, słoneczny poranek, Tata obudził Jasia wcześniej niż zwykle i powiedział – Wstawaj maluchu, jedziemy na grzyby.

– Na grzyby???- chłopiec zaczął intensywnie przecierać oczy, bardziej z ciekawości niż niewyspania. – A co to znaczy „jedziemy na grzyby”?- zapytał z zainteresowaniem jednocześnie się przeciągając.

– Będziemy zbierać grzyby- krótko odparł tata jednocześnie przygotowując ubrania dla syna.

– Ale gdzie? – Jaś oczekiwał bardziej rozwiniętej odpowiedzi.

-W lesie, kochanie- uśmiechną się tata po czym kazał synkowi iść do łazienki a potem na śniadanie, które mama przygotowała dla całej rodzinki.

Myjąc buzię i ząbki Jaś rozmyślał, o tym , co powiedział tato. Hmm…pojedziemy na grzyby, hmm…do lasu- może być fajnie. Las znam, to jest to miejsce, gdzie jest dużo drzew, śpiewają ptaki ,jest spokojnie i mama mówi, że w końcu może oddychać ( o dziwo, bo z tego co Jaś zauważył, mama oddycha nie tylko w lesie). Co do grzybów, nie jestem przekonany, ale to chyba do jedzenia, bo jak babcia ugotowała zupę grzybową, to mówiła, że to pływające obok makaronu to grzyby. Czyli jedziemy po jedzenie, z tym że zamiast do sklepu to do  lasu. Jaś zakończył rozmyślanie i pobiegł do rodziców, którzy siadali już do śniadania.

– No to jedziemy po te grzyby- wykrzyknął uradowany chłopiec,  jakby właśnie odkrył niezwykłą tajemnicę.

– Tak, tak – roześmiała się mama- Ale najpierw zjedz śniadanko.

Po solidnym posiłku, cała rodzina wsiadła do auta i ruszyła w kierunku lasu. Już na miejscu mama rozdała koszyczki, do których miały być zbierane grzyby i wszyscy zaczęli grzybobranie.

Jaś szedł obok taty a mama nie co dalej, żeby, jak to powiedziała „ nie wchodzić sobie w drogę”. Było naprawdę przyjemnie. Promienie słońca przenikały pomiędzy koronami, kolorowych drzew, wiał lekki, choć chłodny wiatr. Jaś przyglądał się rodzicom, którzy wpatrzeni w ziemię, w ciszy, czegoś bardzo mocno szukali.

– Tato a co Ty widzisz w tej ziemi?- zapytał w końcu chłopiec.

– Szukam grzybów, przecież przyjechaliśmy do lasu na grzyby, mówiłem Ci syneczku- odpowiedział tata, nadal wypatrując czegoś w ściółce.- O mam! – wykrzyknął nagle tata, tak głośno, że Jaś aż podskoczył z wrażenia.- Mam, znalazłem pięknego borowika- dodał już nie co ciszej.

– Oby tak dalej- pochwaliła Go mama.

Czyli tak wyglądają grzyby- rozpromienił się Janek- mają duży, dość szeroki daszek i cienką, w dodatku jedną nóżkę. Teraz wiem o co w tym wszystkim chodzi. Na pewno też zaraz coś znajdę- pomyślał chłopiec i idąc w ślady rodziców również zaczął patrzeć pod nogi.

Rodzina spacerowała po lesie, wszystkim dopisywał dobry humor, tym bardziej, że w lesie było mnóstwo grzybów. Mama wymyślała już nawet różne dania, jakie z nich przyrządzi po powrocie do domu. Koszyczek Jasia, choć niewielki, też był zapełniony grzybami. Za każdym razem, kiedy chłopiec znajdywał grzybka wołał rodziców, albo mamę, albo tatę a oni dawali mu jakieś imię. Jaś dowiedział się, nawet, że to nie jest zwykłe imię tylko nazwa danego gatunku grzybów.

Kiedy już tata dał sygnał, że pora wracać, Jaś zauważył, przy małym krzaczku jałowca, swoją przyjaciółkę – biedroneczkę Adelkę. Pobiegł w jej kierunku i przywitał się – Dzień dobry Adelko. Czy Ty też przyleciałaś na grzybobranie?.

– Witaj Jasiu- Adelka powitała chłopca uśmiechem – My biedronki nie jadamy grzybów. Przyleciałam do lasu, aby nacieszyć się widokiem barwnych liści, no i oczywiście grzybów też.

W czasie, gdy biedroneczka wyjaśniała chłopcu, co robi w lesie, ten nagle ruszył szybko w przeciwnym kierunku, jakby zobaczył właśnie jakiś skarb. Po chwili wrócił do biedronki, niosąc coś w rączce i powiedział zadowolony – Popatrz co znalazłem. Ale rodzice się ucieszą, to najpiękniejszy grzyb w całym lesie. Jest innym niż pozostałe, taki…wesoły i spójrz ma kropki tak jak Ty, Adelko.

– Oj, Jasiu uważaj – wystraszyła się biedronka.- Ten grzyb to muchomor!- wykrzyknęła.

-Tak się nazywa? Tak?- zapytał maluch- ale czemu krzyczysz? Czy Ty boisz się grzybów, Adelko? Przecież on jest taki ładny – dodał.

– Owszem, jest nawet piękny, ale jednocześnie trujący- odpowiedziała biedroneczka.

– A co to znaczy „trujący”?- dociekał Janek.

– To znaczy, że jest bardzo niebezpieczny, nie wolno go zrywać, ani tym bardziej jeść- pośpiesznie wyjaśniła Adelka.

– Ale dlaczego?- ciekawość Jasia nie dawała za wygraną.

Oj Jasieńku, zaraz Ci wszystko powiem, ale usiądź na chwileczkę, nadstaw uszka a ja poopowiadam Ci troszeczkę. I biedronka zaczęła snuć opowieść…

Dawno, dawno temu prym wśród grzybów wiódł Borowik Wspaniały.

– Znam go, tata znalazł takiego grzyba…choć nie wiem, czy jest akurat wspaniały- wypalił Jaś.

– Nie przerywaj mi, proszę, bo więcej nic Ci nie opowiem – zdenerwowała się biedroneczka.

– Dobrze, już nie będę – Jaś przeprosił Adelka a ta kontynuowała opowieść.

– Tak wiec, hmm..o czy ja mówiłam…a już wiem- zastanawiała się biedronka, po czym znów zaczęła mówić. Dawno temu wszystkie grzyby mieszkały razem, w Grzybni, a  dowodził  nimi Borowik Wspaniały. Był to duży, piękny grzyb. Jego brązowy kapelusz lśnił w promieniach słońca a solidna nóżka dodawała mu powagi. Wszyscy Go kochali, bo dobrze spełniał swoją funkcję. Jak nikt potrafił zarządzać grzybowymi mieszkańcami lasu: wszyscy wstawali przed wschodem słońca, wypełniali przydzielone im obowiązki, po pracy dbali o porządek w dolnej warstwie lasu i wraz z zachodem słońca układali się do snu. Dzięki wspaniałej organizacji kraina grzybów cieszyła się dostatkiem i pięknym wyglądem. Było tam tak pięknie, że inni mieszkańcy lasu, często przychodzili, aby choć popatrzeć na porządek jaki panował w Grzybni i pogratulować Borowikowi takiego sukcesu. Nasz Wspaniały dowódca, przez wiele lat, cieszył się uznaniem mieszkańców Grzybni aż do pewnego dnia, w którym Muchomorek (młodzieniec o wyjątkowej urodzie, mający długą białą nóżkę i połyskujący, gładziutki, czerwony kapelusz) zamiast spać poszedł zwiedzać las.  Był piękny jesienny dzień, taki jak dziś. Słońce chyliło się już ku zachodowi a wszystkie grzyby, po wykonaniu planu dnia, zaczęły, zmęczone rozchodzić się do domów. Muchomorek wraz z rodzeństwem zbierał swoje rzeczy, kiedy z oddali doszedł go przyjemny dźwięk. – A coż to takiego?- pomyślał grzybek – muszę to sprawdzić. Poczekał w ukryciu aż wszystkie grzyby znajdą się w domach i wyruszył w nieznane w poszukiwaniu fascynującego dźwięku. Szedł wciąż przed siebie a z każdym krokiem melodia, którą słyszał stawała się bardziej wyraźna. Nagle za krzaczkami jagód dojrzał jasne światełko, ale nie było to światło Słońca, które znał, lecz blask jaki wytwarzały świetliki. Podszedł bliżej, rozchylił listki Jagodzin i aż zaniemówił z zachwytu. Zobaczył, bowiem rozłożystą polanę, którą oświetlały świetliki i wielu mieszkańców lasu, którzy tańczyli, śpiewali i świetnie się bawili. Muchomorek, nie zważając na to, że na niebie świecił już księżyc, dołączył do wesołego towarzystwa – bawił się doskonale, jak nigdy w życiu i w ostatniej chwili, przed wschodem słońca, zdążył wrócić do domu. Zmęczony całonocną zabawą zasnął tak mocno, że nie słyszał ani pobudek rodzeństwa, ani ich wyjścia do pracy. Inne grzyby zaczęły się już o  Niego niepokoić, lecz on wyszedł z domku w samo południe  i zaczął krzyczeć na całe gardło – Posłuchajcie mnie grzyby, Borowik Was okłamuje, to nie praca i dobra organizacja daje nam szczęście. Porzućcie to i chodźcie ze mną a zobaczycie co to prawdziwa radość. Muchomor opowiadał tak pięknie, że część grzybów posłuchała Go i wyruszyła w głąb lasu, inni zaczęli buntować się  prowadząc próżne życie. Grzybnia zaczęła upadać, stała się biedna i niechlujna a jej mieszkańcy rozpierzchli się po całym lesie w poszukiwaniu zabawy. Po pewnym czasie zaczęli jednak narzekać na niedostatek i samotność. Powrócili do Grzybni, ale nic tam już nie zastali. Błagali Borowika o pomoc, ale krainy nie dało się już odbudować. Grzyby za tę sytuację, zgodnie, obwinili Muchomora i postanowili Go ukarać obsypując jego piękny czerwony kapelusz białymi kropkami. Muchomorek przestał już być wzbudzającym zachwyt młodzieńcem, stał się pośmiewiskiem dla całego lasu a Jego serce zatruła złość. Od tamtej pory muchomory wyróżniają się spośród innych grzybów, są trujące i bardzo niebezpieczne a pozostałych grzybów musimy szukać po całym lesie.

Kiedy Adelka kończyła opowiadać, Jaś wyrzucił muchomora, odskoczył wystraszony i powiedział zdenerwowany – trzeba je wszystkie zniszczyć biedroneczko. – Nie, nie wolno ich niszczyć. Rosną ku przestrodze, aby grzybiarze pamiętali, że nie wszystkie grzyby są dobre i jadalne – pouczyła chłopca przyjaciółka – Poza tym tak śmiesznie wyglądają z tymi białymi kropkami na czerwonym kapeluszu- zachichotała biedronka.

– Masz rację Adelko – przytaknął Jaś – Muszę szybko ostrzec rodziców, aby uważali na trujące grzyby – dodał żegnając się z biedronką, która już po chwili odleciało w sobie tylko znanym kierunku.

Tymczasem Jaś pobiegł co sił do rodziców i bardzo przejętym tonem oświadczył- Mamo! Tato! Musicie uważać, grzyby mogą być trujące.

– Wiemy kochanie- odparł tata z uśmiechem – ale gdzie Ty się tego nauczyłeś i czy znasz jakieś trujące grzyby?- zapytał ze zdziwieniem.

– Tak, na razie tylko jednego nazywa się muchomor, jest czerwony i za karę ma białe kropki na kapeluszu- wypalił Jaś.

– Za karę?- zdziwiła  się mama – coś mnie się wydaje, ze spotkałeś w lesie swoją małą przyjaciółkę- roześmiała się mama.

– aha- przytaknął chłopiec również się śmiejąc.

– Jesteśmy z Ciebie dumni kochanie, że podzieliłeś się z nami tak ważną wiedzą – dodali już poważniej rodzice.

A kiedy już cała rodzina wróciła do domu. Mama zdjęła z półki wielki Atlas Grzybów i zaznaczyła czerwonym kolorem, wszystkie niebezpieczne grzyby, które należy omijać w lesie z daleka.

 

Animacja do opowiadania:

  1. Dyskusja tematyczna:

Czy byliście kiedyś w lesie na grzybach?

  • Jak Wam się podoba takie spędzanie czasu?
  • Znacie nazwę trującego grzyba?
  • Co trzeba zrobić kiedy znajdziemy w lesie grzyba, którego nie znamy?
  1. Ćwiczenie ruchowe-matematyczne-logiczne przy muzyce. Ustawiamy tunel. Dziecko wchodzi do tunelu wychodzi i zbiera z podłogi dwa brązowe grzyby ( każde dziecko po 2 ) na podłodze leżą też muchomory, które omijamy. Wszystkie grzyby wrzucamy do miseczki – osoba prowadząca głośno liczy.
  2. Ćwiczenie logopedyczne. Gotujemy wodę na zupkę grzybową. Rozdajemy dzieciom miseczki z wodą i po dwie słomki. Dzieci dmuchają tak, aby zrobić bąbelki. Rodzice pomagają.
  3. Ćwiczenie plastyczne. Na zielonym kartonie wylepiamy plasteliną mieszkańców Grzybni i Muchomorka.