Za oknem na dobre zagościła Jesień, niestety nie ta złota i słoneczna, lecz całkiem bura, nasiąknięta deszczem i kochająca silny, zimny wiatr.
Jaś siedział przy oknie i oglądał książeczki, było mu bardzo smutno. Mama powiedziała, że pogoda jest okropna i nie zabierze dziś synka dla spacer, sama zaś krzątała się po domu – gotowała, sprzątała, prała, zmywała, prasowała – porostu wykonywała te wszystkie mamine zajęcia a Jaś był coraz bardziej znudzony i niezadowolony, bo ile można czekać, aż w końcu przestanie lać.
– Mamo! Ja ma dość! Nie wytrzymam dużej…- wykrzyknął zdenerwowany, już nie na żarty Janek.
– Czego masz dość, mój drogi?- zapytała mama wciąż zajęta swoją pracą.
Oj mamusiu – POGODY – pada, wieje, pada, wieje – no ile mam jeszcze czekać- naburmuszył się chłopiec.
– Widzisz, kochanie, czasem tak bywa. Możesz, na przykład, poukładać układanki – zaproponowała mama. – Już układałem…- odpowiedział krótko chłopczyk.
– To pooglądaj książeczki – kontynuowała mama.
– To tez już robiłem, ale ile można…rączki mnie bolą od odwracania kartek a oczka od patrzenia. – westchnął Jaś.
– A może klocki?- mama nie dawała za wygraną.
– Mamo! Zmęczyły mnie dziś moje zabawki i mam dość- odparł bardzo poważnie Janek.
– W takim razie, zrobimy dziś wyjątek i włączę Ci bajkę – poddała się Mama i wróciła do swojej pracy, której miała najwyraźniej dużo.
Jaś na oglądanie też nie miał specjalnie ochoty, ale zawsze bajka to bajka. Usiadł wygodnie, przytulił się do ulubionego kocyka i rozpoczął się bajkowy seans…hmm…niestety jak szybko się rozpoczął, tak szybko się skończył.
Wiatr najwidoczniej uszkodził linie energetyczną, bo w całym domu zabrakło prądu…prąd po prostu zniknął a wraz z nim Jasiowa bajka…
Tego było już za wiele, chłopiec nie wytrzymał i rozpłakał się, oczywiście bardziej ze zdenerwowania niż ze smutku.
Mama również nie była zadowolona, bo do tych jej zajęć prąd był niezbędny. Podeszła do synka, objęła Go i powiedziała – Kochanie, nie ma co się smucić, otrzyj łezki, umyj buzię. Ubierzemy się ciepło i pojedziemy na Salę zabaw.
– Hura! Hura! Jesteś kochana mamusiu- Jaś aż skakał ze szczęścia. Co prawda, na Sali zabaw był tylko raz w życiu, ale bardzo mu się podobało to miejsce, głównie ze względu na basen pełen kolorowych piłek. Podekscytowany chłopiec szybciutko wykonał polecenia mamy i już po chwili oboje jechali w kierunku Akademii Zabaw.
Już na miejscu mama usiadła sobie z książką przy wejściu a Jaś pobiegł się bawić. W pośpiechu wskoczył do basenu z piłkami a kiedy już się znudził, zaczął przeglądać inne zabawki – samochody, misie, klocki, instrumenty aż na dnie jednej z szuflad znalazł małą piłkę całą udekorowaną rozmaitymi pojazdami. Jasiowi tak bardzo spodobała się „pojazdowa” piłeczka, że złapał ją w rączki i krzyknął na całą salę – Ta zabawka jest moja! Co prawda, inne dzieci nie zwróciły uwagi na krzyk Jasia, lecz po chwili podeszła do chłopca pani pracująca w Sali zabaw, zapytała naszego bohatera o imię, po czym dodała- Jasiu, to nie jest Twoja piłka, ta zabawka należy do wszystkich dzieci, które się tu bawią.
– Nie, ta piłka bardzo mnie się podoba, jest moja – nie dawał za wygraną chłopiec.
– Skoro tak bardzo Ci się podoba, możesz się nią teraz pobawić, a potem będą się nią bawiły inne dzieci – powiedziała pani i poszła.
Jaś wyszeptał jeszcze raz, ze łzami w oczach – Ona jest moja i już. Usiadł w kąciku i zaczął przyglądać się piłeczce. Rzeczywiście była bardzo ładna – miała niebieski kolor a każdą jej część zapełniał obrazek innego pojazdu. Był tam czerwony wóz strażacki, radiowóz, wyścigówka, koparka, ciężarówka, pociąg, a nawet traktor. Kiedy Jaś dokładnie obejrzał piłkę, cały czas siedząc w kąciku, zaczął obserwować jak bawią się pozostałe dzieci. Dwoje chłopców układało wieżę z klocków, dziewczynki urządzały przyjęcie dla lalek a z drugiego końca Sali dobiegały radosne odgłosy wspólnej gry w kręgle. Jasiowi zrobiło się smutno, owszem nadal trzymał piłkę w rączkach i nadal była śliczna, ale jakże miło byłoby porzucać nią do kogoś, tylko co wtedy…eh …ktoś mógłby ją zabrać. Nagle usłyszał delikatny trzepot skrzydełek, to motylek Lilia, ogrodowa przyjaciółka chłopca. – Co tu robisz Lilio?- zapytał zdziwiony Jaś. – Witaj Jasiu- zabrzmiał wesoły głosik motyka – tak strasznie pada, ukryłam się przed deszczem i wiatrem. Widzę, że bawisz się ładną piłką, porzucamy do siebie?- zaproponowała Lilia.
Jaś już miał powiedzieć, że to tylko jego piłka, ale zawahał się…jeszcze raz spojrzał na zabawkę i delikatnie rzucił w kierunku motylka. Ten chwycił piłkę skrzydełkami po czym odrzucił wprost w wyciągnięte rączki chłopca. Zrobiło się naprawdę wesoło, tak wesoło, że do zabawy zaczęły przyłączać się inne dzieci a im więcej było maluchów, tym więcej było śmiechu przy wspólnej zabawie. Dzieci rzucały do siebie piłkę, potem turlały a Jaś cieszył się zabawą najbardziej ze wszystkich. Kiedy wszyscy się już zmęczyli i pora była wracać do domu, do Jasia podleciała Lila i powiedziała – Wspólna zabawa jest naprawdę super. – Tak zgodził się Jaś, ale…chcę, żeby ta piłka była moja – odparł chłopiec.
– Ale ona jest też Twoja – odparł szybko motylek.
– Jak to? Tamta pani powiedziała, że piłka należy do wszystkich dzieci, które się tu bawią- dopytywał malec.
– Właśnie tak – uśmiechnęła się Lilia – skoro należy do wszystkich bawiących się w Akademii dzieci, to także należy do Ciebie – dodała.
– Więc jest moja, też jest moja- Jaś aż zaklaskał w dłonie.
– Jest WSPÓLNA, należy do wszystkich dzieci tak samo, ale wiesz Jasieńku…- motylek chwilkę się zastanawiał, po czym dodał. – Jeśli będziesz o nią szczególnie dbał i zawsze odkładał na miejsce, to możesz zostać jej opiekunem. Jaś kiwnął pojednawczo główką i od razu pobiegł odłożyć piłkę na miejsce.
– Dobrze się bawiłeś, syneczku? – zapytała mama, kiedy już wychodzili z Akademii. – Szczególnie dobrze.- odparł tajemniczo Jaś. – Hm..szczególnie? A czemu akurat szczególnie?- dopytywała mama.
– Bo wiesz mamusiu, bawiłem się z dziećmi WSPÓLNĄ piłką, która jest też trochę moja i nawet jestem jej opiekunem, bo o nią dbam, ale jest wspólna i tylko jak bawię się nią z innymi to jest wesoło – wytłumaczył Jaś.
– Aha, masz rację – przytaknęła mama i dodała – Kiedy dzielimy się z innymi i umiemy wspólnie spędzać czas, daje nam to dużo więcej radości i szczęścia niż zabawa w samotności najpiękniejszą rzeczą.
Jaś wracał do domu w doskonałym humorze, tym bardziej, że po drodze kupili z mamą składniki potrzebne do przyrządzenia pizzy i wieczorem cała rodzina wspólnie przyrządziła wyśmienitą kolację.